Oczekiwanie, jest jednym z tych momentów w życiu, które budzą we mnie brutalnie skrajne emocje. Z jednej strony je uwielbiam i tu z moich osobistych sondaży wynika, że powodów do pochwał tego stanu jest znacznie więcej niż do nienawiści, z drugiej zaś doprowadza mnie do szaleństwa swym okrucieństwem w czystej postaci i niedostępnością upragnionego. Nic jednak tak bardzo nie pozwala docenić nawet tych najdrobniejszych elementów istnienia jak zwyczajny, najprostrzy i banalny BRAK, który w teorii składa się z czterech liter, zaś w praktyce może przyjmować najróżniejsze formy o znacznie większym rozmiarze niż tylko statystyczna rozpiętość centymetra lub dwóch. Źródeł wyżej wspomnianego niedoboru jak widać może być wiele, ale w kwestii smakowej w konkursie na "kulinarną pustkę w mym sercu", przez większość roku wygrywają bezapelacyjnie knedle. I dlatego też o nich, bo wreszcie się doczekałam i nigdy jak dziś mi nie smakowały.
SKŁADNIKI:
- średni garnczek ziemniaków
-2 łyżki mąki ziemniaczanej
- mąka pszenna
-jajko
-śliwki
-cukier puder
1 Dzień wcześniej obieramy i gotujemy średni garnczek ziemniaków.
2 Następnego dnia mielimy je. Do miski dodajemy jajko, 2 łyżki mąki ziemniaczanej i mąkę pszenną (Tu nie podaje konkretnej ilości, ja zawsze to robię na wyczucie. Mąkę należy dodawać do momentu aż ciasto nie będzie się przyklejać do rąk).
3 Śliwki myjemy, przecinamy na pół i wymyjemy z środka pestkę, następnie obtaczamy je w cukrze pudrze.
4 Na dłoni tworzymy okrąg z ciasta, wsadzamy do środka śliwkę i formujemy kulkę.
5 Knedle wrzucamy do gotującej, osolonej wody i gotujemy do momentu aż wypłyną.
SMACZNEGO!!!!!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz