SŁODKIE PONIEDZIAŁKI- BATONY ORZECHOWE

Będąc niepoprawna romantyczką ( co w moim przypadku nierozerwalnie łączy się z bezgraniczną wiarą w miłość, szczególnie tą od pierwszego wejrzenia oraz swego rodzaju naiwnością ) cofam się o jakieś dwadzieścia jeden lat wstecz, kiedy to moje usta pierwszy raz poczuły słodki smak czekolady, a serce zwariowało od uderzenia strzały Amora. To było to. Od razu wiedziałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni i zostanie tak na wieki. Ale jak w każdym związku nawet tym najbardziej idealnym i wzorcowym przychodzą gorsze chwile, kiedy w powietrzu czuć nieubłaganie zbliżający się kryzys. Tak też było i z nami. Z dnia na dzień okazało się, że zbawienny i kojący wpływ jaki miała na mnie czekolada, przekształcił się w swego rodzaju toksyczną relację, która zaczęła przynosić więcej bólu, niż korzyści. W tym wypadku nie bólu duchowego lecz cielesnego, pochodzącego z samego wnętrza mego układu pokarmowego i jego najgłębszych zakamarków. Tak też w dość okrutny i bolesny sposób  doszło do separacji i usilnych próby szukania zamienników, równie znamienitych i mogących zakrawać o ideał jak czekolada.